[Recenzja]Yes - Close to the Edge





Tak, wiem. Dużo rocka progresywnego jest na moim blogu. Ale to dlatego, że poświęciłem temu gatunkowi muzycznemu naprawdę dużo czasu i serca. Nie żałuję jednak tej przygody, bo choć słucham tej muzyki coraz rzadziej, to sprawia mi ona dalej niebywałą przyjemność. Przejdźmy jednak do rzeczy.


Dla wielu słuchaczy to właśnie Close to the Edge, bodaj najwybitniejszy album angielskiej grupy Yes, jest idealnym wzorem progresywnego grania. Nie ma się czemu dziwić, bo opisywany materiał to rzecz wybitna i w czasie swego debiutu wyjątkowo nietuzinkowa.

W zaledwie trzech kompozycjach panowie z Yes wymieszali i zmiksowali wiele muzycznych stylów, nadając 
im przy tym niesamowitego baśniowego klimatu. Szczególnie utwór tytułowy zasługuje na wielkie uznanie — jest to 19-minutowa suita, którą można śmiało zaliczyć do światowego topu progresywnego grania. Znakomita gitara prowadząca, wciągający bass i baśniowe klawisze. Wszystko to jest doskonale spójne i kończy się po prostu pięknie.

A jeżeli ktoś mówi „rock symfoniczny”, to na myśl przychodzi mi tylko ten utwór. „And You and I” to akustyczny, nieco wydłużony, bo aż 10 minutowy utwór, będący wisienką na torcie, jakim jest ten album. Rozmarzona, anielska kompozycja, choć jednocześnie też bardzo pretensjonalna, a nawet nużąca. Mimo wszystko — warto posłuchać.

Siberian Khatru”, otwierająca się bluesowym riffem, jest oparta na motywach „Ognistego Ptaka” autorstwa Igora Strawińskiego. To żywiołowy utwór z szaloną grą Wakemana na keybordzie. Kompozycyjnie jednak kawałek jest dosyć jednostajny i zdecydowanie prostszy od poprzedników. Osobiście to do niego przekonywałem się najdłużej.

Close to the Edge” to, moim zdaniem, światowa czołówka progresywnego grania. Każdy fan „progresu” powinien poznać dobrze ten album.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[Recenzja] David Bowie - "Heroes"

Herbie Hancock - przegląd twórczości #1

[Recenzja] Jethro Tull - Heavy Horses